Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pana otruć. Kręci się w kuchni, która dostarcza panu posiłków. Nie wiem nic pewnego, ale pokojówka sądzi, że ta złowroga figura zjawia się w kuchni jedynie poto, aby pana zgładzić. Umierałam z niepokoju nie widząc pana, myślałam że pan nie żyje. Niech się pan wstrzyma od wszelkiego pożywienia aż do nowych wiadomości, zrobię co w mej mocy aby panu dostarczyć trochę czekolady. W każdym razie, dziś wieczór o dziewiątej, jeśli łaska niebios pozwoli aby pan miał nitkę lub aby pan mógł sporządzić taśmę z bielizny, niech ją pan spuści ze swego okna na pomarańcze, ja przyniosę sznur, który pan wciągnie i zapomocą tego sznura prześlę panu chleba i czekolady“.
Fabrycy zachował jak skarb kawałek węgla, który znalazł w piecu w swojej izdebce: skwapliwie skorzystał ze wzruszenia Klelji i wypisał na dłoni szereg liter, które kolejno utworzyły te słowa:
„Kocham panią, życie ma dla mnie wartość jedynie dlatego że panią widzę; przedewszystkiem niech mi pani przyśle papier i ołówek“.
Tak jak Fabrycy się spodziewał, groza którą czytał w rysach Klelji nie pozwoliła młodej dziewczynie przerwać rozmowy po tem zuchwałem kochani panią; poprzestała na okazaniu wyraźnego niezadowolenia. Fabrycy miał tyle sprytu, że dodał: Przy tym dzisiejszym wietrze, bardzo licho słyszałem przestrogi, których mi pani raczyła udzielić; klawikord kryje głos. Co to jest, naprzykład, owa trucizna, o której pani mówi?
Na te słowa, przestrach młodej dziewczyny objawił się w całej pełni; śpiesznie zaczęła kreślić wielkie litery atramentem, na kartkach jakiejś książki którą podarła. Fabrycy nie posiadał się z radości, widząc iż, po trzechmiesięcznych staraniach, dotarł wreszcie do środka korespondencji, o który się tak daremnie zabiegał. Trzymał się pilnie niewinnego podstępu który mu się tak dobrze powiódł, marzył o wymianie listów, i udawał co chwila,