Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaje mi się, że ksiądz uznał wczoraj, iż zalotność jest głównem źródłem moich wybryków; widzi ksiądz, czy jestem zalotna?
Poczem ciągnęła poważnie:
— Nie sądziłam, że czynię coś złego oddając się młodym ludziom bez najmniejszej przyjemności. Chcę wiedzieć, czy miłość jest dla mnie możliwa. Czy nie jestem panią siebie? Komuż zrobiłam krzywdę? Jakie przyrzeczenie złamałam?
Raz zapuściwszy się w te kwestje, Lamiel wciągnęła niebawem księdza Clement w niebezpieczeństwa o wiele groźniejsze od tych których lękał się w wilję. Była przerażająco bezbożna. Głęboka ciekawość, która, prawdę mówiąc, była jej jedyną namiętnością, wspomagana rodzajem dorywczego wychowania, jakie siliła się zdobyć od pierwszych dni spędzonych w Rouen z młodym księciem, kładła jej w usta rzeczy straszliwe w oczach młodego teologa; na wiele z tych rzeczy nie umiał odpowiedzieć w zadowalający sposób.
Lamiel, widząc go w kłopocie, daleka od wyzyskiwania mimowolnego zwycięstwa, wyobraziła sobie jak okropnie hrabia zachowałby się na jej miejscu: miała tę przyjemność, że czuła swą wyższość.
— Ale ksiądz mógłby pomyśleć, drogi księże, słysząc jak mówię od godziny o błahostkach, że ja jestem bez serca i że zapomniałam zupełnie o moich dobroczyńcach. Co się dzieje z kochanem wujostwem Hautemare? Czy mnie przeklinają?
Ksiądz, bardzo rad z tego powrotu do rzeczy ziemskich, objaśnił ją szczegółowo że Hautemarowie postąpili sobie z całą normandzką roztropnością. Przyjęli w całej pełni bajkę, jaką Lamiel im przezornie poddała; Carville uwierzyło, że ona bawi gdzieś pod Orleanem, nadskakując starej ciotce i pilnując jej testamentu. Cała wioska była przejęta przekazem na sto franków, który dostali Hautemarowie, a który książę wysłał im z Orleanu, niby uzupełnienie daru starej ciotki.
— Prawda, rzekła Lamiel zamyślona, książę był bardzo dobry, jak i księżna, tylko był bardzo nudny.