Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cięstwa, a klęskę dla samej klęski ponosić. Pili z jet pieśni nie napój, lecz samo nigdy nienasycone pragnienie widoku wiekuistej walki człowieka z człowiekiem.
Przyskoczywszy zaś do samego płaskowzgórza stromemi taflami, zlatującego w piany morza, ujrzeli ludzi zaczajonych nad urwiskiem. Wódz Rörik, utworzywszy w oczach słowian równy zastęp ze swych wojowników na płaskim brzegu, kazał na wroga uderzyć. Leżąc na skraju góry w zaszczycie swych tarcz skórą obciągnionych, obrońcy rzucili na zdobywców olbrzymie głazy, śniaty drzewa, wylewali wrzącą smołę i ukrop. Pod zasłoną puklerzów jutowie ustąpili aż do rzeczki. Wtedy obrońcy, rozwarłszy bramy grodziszcza i wiszące mosty spuściwszy, rzucili się w pogoń za nimi. Lecz tu w gwałtownem natarciu pobici zostali na głowę. Wtedy to jeden z Kaszubów wystąpił poprzed szeregi i wyzywał Jutów do walki jednego przeciw jednemu. Był to wróż, czy czarownik, osobliwy wśród innych ze względu na wzrost i budowę ciała. Włosy jego były w warkocz splecione. Na sobie miał białe skóry wyprawne, pancerz na piersi z rogów kopyt końskich, jako łuska karaceny naszytych, a w ręku młot olbrzymi, kamienny. Wódz Rörik przystał na spotkanie z umową, że skutkiem zwycięstwa Słowianina będzie odstąpienie od zamku, a w razie zwycięstwa rycerza Jutów nastąpi oddanie grodu. Na spotkanie kaszubskie wyszedł najmężniejszy, najdzielniejszy, niezwyciężony młodzieniec, Oleg, bohater. Słowiański wróż, czy czarownik, podbiegł ku niemu, podniósł swój młot kamienny i od jednego ciasu zabił Dana. Słowianie