Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyczajeni na wałach grodziszcza, — gdzie za nasypami ludzką rzuconemi ręką, taiła się woda, wyniesiona aż do połowy urwiska, — wydali okrzyk radości. Jutowie, stojący na brzegu wokoł wielkiej łodzi Rörika wydali okrzyk zgrozy i zemsty. Wśród wrzawy dwu woisk, wyzwisk i zniewag czarownik przechadzał się tryumfując. Wówczas z zastępów Rörika wystąpi inny wojownik, Fortinbras, znający czary. Wróż słowiański wyciągnął ręce i skinął przytakująco. Począł przed wojskiem swem tańczyć radośnie, tupać i skakać na miejscu, klaskając w dłonie. Wśród uwagi dwu hufców i wielkiej ciszy, tam na górze i tu w dole, wojownicy rzucili się na siebie. Obaj potężni i obaj znający czary, rozdarli swe tarcze, zmiażdżyli szyszaki, zadali sobie nawzajem ciosy tak śmiertelne, że wkrótce obadwaj ranami okryci i krwią brocząc, z głuchym łoskotem na ziemię runęli. Wtedy wódz Rörik dał znak do zdradzieckiej napaści. Syk mieczów normandzkich, z pochew wyrwanych, zagłuszył morskie szelesty. Blask mieczów waregskich, jak błyskawica zamigotał. Mieliż morscy rycerze, których dzień upływał wśród boju, a sen wśród gromu i błyskawic, których jedynem zajęciem była żegluga, wojna i rabunek, dochować wiary prostakom, zgarbionym w pracy około zasiewów, doglądania żniwa i omłotu prosa, zabiegów około zbiórki jagód, orzechów i grzybów, otrząsania po lesie dzikich jabłek i gruszek, warzenia potrawy z tłuczonego owsa i leśnego miodu, podbierania jaj przelotnego ptactwa i łowienia ryby?
Drużyna Rörika pomknęła na wroga, gołą dłonią czepiając się kolców głogu i igieł tarniny, ostrych