Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rach, i rżenie koni przejmowały serca ludzkie niewysłowionem przerażeniem. Daleki krzyk chłopski przeszył kiedyniekiedy odległość, łunę olbrzymią i same huki armatnie. Starsze dzieci zaczęły natarczywie dopominać się o jadło, młodsze darły się, nie zwracając uwagi na admonicye i razy niecierpliwych dłoni rodzicielskich. Ozdobna pani pisarzowa nienapróżno „suszyła zęby“ i szukała w ordynarnym tłumie, kogoby swemi wdziękami usidlić. Z nudów, czy z premedytacyą kokietki, poczęła rozczesywać wobec parobków i młokosów debrzowskich swe piękne włosy. W nocy, gdy pan Granowski u wejścia obserwował wraz z innymi łunę ognia, wśród głębokiej ciszy trzeciej pieczary, rozległ się nagle odgłos wściekłego szamotania się, sapania, jęków i razów. Pisarz prewentowy debrzowski, chude człeczę z żółtemi wąsidłami, wyleciało, jak z procy, z ostatniej do środkowej nory, — tu magnęło kilka kozłów, nakrywając się do cna nogami. Skoro tylko człowiek ten dźwignął się z pomiędzy kupy ludzi, których w swym upadku powywracał, — runął z powrotem do ostatniej piwnicy. Ale natychmiast dłońmi kawalerów z wielu stron sprany po pysku, wyleciał po wtóre, znowu nakrywając się nogami, charcząc i jęcząc. Chwilę leżał, zmasakrowany przez młodocianych zalotników, i wył w mokrą glinę, która mu gębę zalepiła. Gdy tak leżał, stanął nad nim ów chłopiec folwarczny, który się po trzech norach wciąż miotał, — z nową wieścią. Wieść ta zdawała się malca upajać, jak najtęższe wino. Szarpał pisarza za paltocinę i wykrzykiwał mu nad uchem: