Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chała. Więc umarł! Jakże to on tam umierał, wiedząc o tem wszystkiem, co zrobiła, — od Boga? Co to on wtedy czuł w sercu! Jakaż mogła być za taki grzech ekspijacya? Gdzie było przebaczenie? Jakże było odkupić tę winę? Chciała zrobić jedno jedyne, szukając dla siebie i dla Cesarego ratunku. Poszła do brata. Znalazła go i wyprowadziła za miasto. Tam, w zaroślach Monte Olivetto, padła mu do nóg, wyznając wszystko. Błagała Cesarego, żeby na pamięć ojca zaprzysiągł, iż ten grzech popełnili raz jeden z jej własnej winy i że już nigdy, przenigdy więcej! Całowała jego nogi i oblewała je łzami tak szczodremi, iż kamień byłby od nich skruszył się i rozpadł. Zaklinała brata tak długo, jak tylko bezsilne dziecko ludu zaklinać jest w stanie. Lecz inne to już były czasy! Cesare już nie czuł poza sobą i poza nią przemocy ojca. Nie bał się już jego kija. Co więcej, jego to teraz nastała władza. Mógł się na siostrze pomścić za wszystko, za jej dawniejsze donosy przed ojcem i namawianie do poprawy. Wysłuchał wszystkiego, co tam bajała, kopcąc cygaretkę, napasł się jej prośbami i opił bekiem, a potem kopnął ją w piersi, wydrwił i zekpał najsroższemi, najbardziej zelżywemi wyzwiskami. Oświadczył, że tak jest, to prawda, że to ona zabiła starego. Utłukła go swą zbrodnią. Stary wyszperał w kruchcie, na klęczkach wiadomość o wszystkiem. Zawsze tak umiał wymodlić wiadomość o każdej sprawce. To jest pewne. Ale teraz on, Cesare, inne zacznie życie. Sprzykrzyło mu się grać i grać na trąbce przed ryjem bronzowej świni. Są przecie na świecie ciekawsze i weselsze, a zwłaszcza droższe