Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiemi stacyami, znaleziono wygodny hotel, którego całe pierwsze piętro najął pan de Granno. Na drugiem piętrze gnieździło się istne mrowisko jakichś Niemców. Ekscelencya miał dla siebie trzy frontowe pokoje, państwo Śnicowie musieli się umieścić w jednym, a Catone i Isolina otrzymali po niewielkiej izdebce w pobliżu ich pana. Cameriera, aczkolwiek spełniała, jak dawniej pilnie, swe obowiązki, była teraz napół przytomna. Ojciec jej umarł. Pewnego dnia, gdy krzyczał w ulicach podczas roznoszenia dzienników, głosu mu zabrakło, a natomiast pokazała się w gardle i ustach obfita fala krwi. Przeniesiony do szpitala, szybko skończył życie. W jednem z czasopism brukowych, którego nazwę przez całe życie, dzień w dzień, popularyzował w zaułkach pięknej Florencyi znalazła się dwuwierszowa, reporterska notatka petitem, podająca imię i nazwisko ojca Berto, jako „ofiary zawodu“, — zapewne ku pociesze współzawodników tegoż zawodu. Głos jego przestał rozlegać się, a człowiek oddany został ziemi Trespiano, która już tyle pochłonęła. Rodzina z konieczności musiała przekształcić swoj ustrój, dość szybko zapominając o twardej zwierzchności patrymoniatu.
Nie mogło zapomnieć ojca Berto tylko jedno serce, — serce Isoliny. Popadła ona w pewien rodzaj duchowego letargu, w natrętną tęsknicę. Mogła robić forsownie, rozmawiać, śmiać się, nawet żartować, a mimo to miała serce wciąż zmiażdżone, mózg pełen jakiegoś kopciu, czy dymu. Ona jedna wiedziała, dlaczego to ojciec umarł. Nadaremnie ją wtedy wołał od strony ulicy Ricasoli! Nie dowołał się. Nie posłu-