Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błazeństw, bezecnych dowcipów, zaczepek nieprzystojnych, skierowanych pod adresem pokojówek, dążących na Mercato Nuovo, wyskoków niesmacznych i pajacowskich gestów, na jakie sobie ten obwieś pozwalał podczas pełnienia tak ważnego i odpowiedzialnego urzędu, — byleby tylko upilnować nicponia i przyuczyć do pracy. Z niektórych zresztą błazeństw draba sam pękał od śmiechu, pod największym wszakże przed sobą samym sekretem. Nadzór nad konduitą Cesarego mógł trwać do godziny siódmej. O tej porze głos Berta poczynał rozbrzmiewać w ulicach śródmieścia. Zdaleka, zdaleka słyszały go córki i żona, rozlegający się to tu, to tam. Wówczas same stawały do pracy w banco, dając sobie znać o tej jego misyi, mówiąc w pośpiechu, z nabożnym pietyzmem, z głęboką czcią, iż to tata już porykuje:
Ecco-lo! Babbo gia urlá!
Zupełne przeciwieństwo Cesarego stanowiła jego młodsza siostra, Isolina. Była ona najżywszą pociechą i osłodą życia ojca Berto. Część, i to najznamienniejszą, swoich zarobków, które stale, własnym przemysłem zdobywała, przynosiła rodzinie. Wzięła oddawna w opiekę dwie najmłodsze dziewczyny, ubierając je w swą bieliznę i swe sukienki, umiejętnie przerabiane po nocach, sama zaś odzież i pożywienie zdobywała dla siebie prawie od niemowlęctwa. W najtrudniejszych okolicznościach dawała dobrą radę i spieszyła ze skuteczną pomocą. Ona to zawsze umiała znalezć jakoweś szczęśliwe wyjście z labiryntu awantur Cesarego, — ona jedna ważyła się stawać do oczu rozjuszonym jego pryncypałom, tłómaczyć go i wypraszać,