Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oraz wyjednywać łaskę nowych protekcyj u pani Oscalai, gdy już sam ojciec nie śmiałby polecić go komukolwiek. Isolina była niejako rozumem rodziny. Między ojcem i nią istniało religijne porozumienie. Razem chodzili do dalekiego kościółka świętej Moniki i odprawiali tam swe własne, wspólnie poczęte i umówione modły, czynili wspólne śluby na intencyę Cesarego, zachowywali posty i pełnili ciężkie pokuty, o których, prócz nich, wiedzieli jedynie władcy i pośrednicy zaświatowi, dla ich wierzących dusz bardziej realnie bytujący i czynnie pomocni, niż zimni, okrutni ludzie, przeciwko nim we wrogą złączeni masę władcy tej ziemi. Ale i to zdrowe jabłko robak toczył. Uroda Isoliny przerażała ojca Berto. Spostrzegał coraz wyraźniej w jej oczach, wyrazie ust, w ruchach, uśmiechach, smutkach, zadumach, nagłych rumieńcach, nerwowych drżeniach jej małych, spracowanych rąk to, o czem wiedział, że przyjdzie. Trząsł się ze strachu na myśl, że okrutne coś, jak chichot dyabła leżące dotąd w uśpieniu, ocknie się któregós dnia w ciele tej pięknej, młodej dziewczyny, rozlegnie się nad jego głową, zniweczy wszystko piękne i porwie wszystko dobre. Zabierze mu Isolinę, tę, tak jeszcze niedawno dziewczynkę małą, niewinną jak kwiat irysu w ogrodzie Santa Croce! Narodzi się zmysłowość kobieca, żądza cielesna, tajemnicze złe w tym bycie dobrym, w sercu niewinnem, jak wełna świętego baranka. Ile razy po kilku dniach niewidzenia spotykał się z córką, rzucał na nią z podełba badawcze spojrzenie starego znawcy zmysłów, czy się jakim znakiem klęska nie zapowiada. Gdy otrzymała tak dobre