Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczami. Jako chłopiec sklepowy obszedł przeróżne magazyny, zakłady i bottegi, — zewsząd sromotnie wyrzucany. Dobre posady, — jak w ogromnym magazynie powszechnym, od ceny każdego przedmiotu, wynoszącej czterdzieści ośm centesimów, zwanym Quarant’otto, — niweczył sobie najfatalniej wskutek malwersacyj i przywłaszczeń kwot małych, a dla niego niezbędnych na sobotnią hulatykę z puttanami. W innym znowu narzuconym sobie zawodzie coś zwędził, fatalnie coś zepsuł, nawszczynał intryg, a wreszcze zasadniczo i konsekwentnie nie chciał nic robić. Niektóre z „posad“ Cesarego kończyły się przesłuchiwaniem przez komisarza śledczego, pociągały za sobą wypłaty odszkodowań, a jedna znalazła nawet swój epilog w sądzie i kilkomiesięcznej kozie. Cała rodzina drżała wobec postępków tego spadkobiercy nazwiska. Raz wraz padała straszna wieść, że w dniu, gdy powinien był siedzieć za jakąś ladą, pilnie biegać w jakimś interesie, widziano go przejeżdżającego się parokonnym fiakrem w towarzystwie wyfiokowanej przyjaciółki po Viale dei colli, albo w Cascine. Wówczas Berto, wytrwały w swej surowej cnocie i nieubłagany na punkcie czystości obyczajów, uzbrajał się w grubą trzcinę o ciężkiej gałce i zaczynał szukać syna. Znajdował go zazwyczaj pijaniuteńkiego w jakimś barłogu równych mu frantów, albo wyciągał za bujną czuprynę z łóżka przygodnej uwodzicielki. Stary Berto zachodził w głowę, jaki to mistrz zepsucia wyuczył jego jedynaka fenomenalnych wybryków rozpusty, niewiarygodnych łajdactw i bestyalskich wymysłów używania, na których widok