Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ażeby mieć możność pielęgnowania pewnych cnót, niby kwiatów cywilizacyi? — Mówże, nie mam słuszności? W społeczeństwie dzisiejszem trza przedewszystkiem i koniecznie mieć na to, żeby można być uczciwym, nieskazitelnym, kultywować honor — podobnie jak trzeba mieć fundusze na kolekcyonowanie numizmatyki, sztychów, czy malowideł. Jeden z młodszych kandydatów do posad sądowych ujął nawet to zjawisko w aforyzm bardzo, mojem zdaniem, udatny. Rzekł mianowicie, że szlachetność myślenia i postępowania znajduje się prostej zależności od dochodów.
— Z młodych mówisz? To widzę, skłonność do ścisłych definicyi ogromnie się krzewi wśród młodzieży, wstępującej w życie!...
— Mniejsza o ironię, bo tu, braciszku, idzie właśnie o to, czego chciałem. Kto nie korzysta z czasu, żeby w chwili szczęśliwej chwycić garścią majątek, ten nie należy do szeregu ludzi rozumnych, a eo ipso godnych uwagi. Tak jest zbudowane nasze życie.
— Dlatego niby, że to orzekł kandydat do posad sądowych?
— Nie! Dlatego, że właśnie życie mówi to samo. Nic nie pomogą twoje ironiczne uśmiechy. Chcesz mi dowieść, że ja jestem mało wart dlatego, że zębami i pazurami gromadzę majątek... Ty mi teraz wytłumacz, objaśnij mi, jaką korzyść przyniosła światu śmierć Laskońca?
Raduski spojrzał na niego dzikiemi oczyma i wstał ze swego miejsca, mówiąc:
— Nic ci już nie będę tłumaczył, gdyż wychodzę... Przeproś żonę i tego...