Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cił w gardziel zawartość jednem kiwnięciem dłoni i mówił:
— Pierwsza przyczyna to jest ta hyclowska kolej!
— Jaka?
— A dyć ta czuła kolej, łżawiecka.
— Nie rozumiem! Przecie wraz z takim środkiem transportowym wzmaga się no... życie przemysłowe...
— Życie przemysłowe... — powtórzył były kupiec, jakby się tego wyrażenia uczył napamięć. — Czy się tam ono wzmogło rzeczywiście, tego ja nie wiem, ale że my wszyscy beknęli za to baranim głosem, to jest święta prawda.
— No — ale dlaczegóż?
— Dlatego, proszę pana, że dawniej Łżawiec to była stolica na półtorej gubernii. Innego miasta nie mamy przecie. Wszystkie towary do małych mieścin szły od nas. My stawiali ceny. A nie chcesz, mówili my, to wal sam do Warszawy, prowadź frachtem towar do swojej Koziej Wólki. Ot! Wszystka szlachta, każdy człowiek, co się ubierał i jadł lepiej, z Łżawca brał but, kalto, surdut, futro, czapkę, ze Łżawca wiózł do siebie artykuł kolenialny. Pan tu był w szkołach, to pan dobrodziej musi przecie wiedzieć, że na ten przykład Drzewińska ulica to było siedlisko samych a samych szewców łżawieckich. Warsztat stał przy warsztacie, majster siedział przy majstrze, a u każdego po czterech, po sześci czeladziów. I nie potrzeba panu memu objaśniać, co to za buty ci ludzie formowali. Jak Wincenty Krupecki zrobił grube buty nieprzemakalne, to aus! Ten myśliwy mógł se dzień stać w bagnie po kolana i skarpetkę miał suchą.