Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o wyjściu z kraju, to w tej chwili żywię nadzieję powrotu, mając cesarza na czele armii. Nie ucieczkę doradzam, tylko wyjście z pułapki, manewr wojenny. Sami tu nic nie zbudujemy. Stracimy tylko te garstkę naszych rekrutów, działka, i na tem nasz haniebny koniec.
— Widzieliśmy wszyscy tych rekrutów w boju... — zaczął książę Józef.
— Cokolwiek książę pan raczy powiedzieć na pochwałę tych, powtarzam kantonistów, to tylko powinno zachęcać do wykonania mego planu. Złożymy ich tu kupami znowu w jakim Raszynie i znowu zawrzemy zaszczytny akt złożenia na kupę pruskich karabinów. Powtarzam: to nie nasz żołnierz, tylko posiłkowy, więc cesarski.
Książę był blady, jak papier, który trzymał w ręce. Generałowie milczeli, ale znać było, że większość podziela zdanie Zajączka, albo nie ma żadnego. Po długiej i ciężkiej ciszy mówca rzekł łagodniej:
— Ja tu zresztą słyszałem, oprócz swego, jedno tylko zdanie, Fiszera. Radbym wysłuchać innych opinii
— Sądziłbym, — zaczął mówić generał Kamieniecki — że moglibyśmy posunąć się ku granicom litewskim i czekać tam sprzymierzeńca.
— Słyszymy o obywatelach galicyjskich, gotowych złożyć nowe pułki... — wtrącił Sokolnicki.
— To ostatnie jest szczególnie pocieszającą nowiną. Nieprzyjaciel rozsiadł się w naszej stolicy, a my werbujemy pułki za jego kordonem, w jego kraju, pod jego okiem. To przynajmniej po polsku! — szydził Zajączek.