Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkich podejrzeń. Z tej rozmowy z oberżystą wyłoniła się smutna prawda, okazało się bowiem, że w ostatnich dniach przysłano do Jazu oddział dragonów austryackich z oficerem na czele dla jak najściślejszego patrolowania nad Wisłą. Żołnierze — prawił karczmarz — rozstawieni są we wsi nad samą rzeką, a nawet oficer ma swą kwaterę nie we dworze, lecz w chłopskiej chacie. Patrol styka się z patrolem wsi sąsiedniej. Palą nocą ogniska na całej linii i czuwają co się nazywa. Jeżeli się kto zbliża do rzeki z tej czy tamtej strony — kula w łeb, i skończona zabawa. Tym sposobem Wisła, odgraniczająca Śląsk, już zajęty przez Francuzów, od Galicyi, była strzeżona nie na żarty. Cedro, nie tracąc tęgiej miny, pysznej obojętności i werwy, jakby te wiadomości ani odrobinę go nie obchodziły, zaczął rozpytywać się o dziedziców majątku.
Powziął tedy wiadomość, że sam dziedzic bawi w Wiedniu, ale oczekiwany jest na święta, że pani dziedziczka daje wielki bal, na który zjedzie wiele osób z okolicy, a nawet zaproszony jest oficerek, komenderujący oddziałem dragoneryi. Przyjaciele porozumiewali się głośno w obecności służby i oberżysty, czyby nie warto przez uszanowanie dla tak wielkiego święta złożyć wizyty pani dziedziczce i prosić ją o gościnność przynajmniej na pierwszy dzień święta, skoro już podróż do Wiednia w takim czasie odbywać wypadło. Po długim namyśle i głośnej naradzie zdecydowali, że należy pójść niezwłocznie do pałacu. Udali się tam. piechotą. Mrok już zapadał, gdy weszli w aleje parku.
Rafała ogarnął teraz pewien niepokój, świat dawno zamarły, zdrętwiały, odtrącony stanowczo i z młodą