Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/294

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    bardzo kosztowną pewnych nadużyć i wad na innego rodzaju, innego kształtu nadużycia i wady. Wszakże — ciągnął spokojnie i obojętnie — zamordowanie wpośród tłumu jednego człowieka wskutek tego, że był złym zwierzchnikiem, tyranem, zdziercą, oszustem, jest większem stokroć złem, niż jego tyrania, zdzierstwo i oszustwo. A ze złego, które jest większe, niż poprzednie, dobro wykwitnąć nie może. Pocóż się bić? Należałoby wypowiedzieć zaciekłą wojnę, ale nie ludziom, tylko samej tyranii, samemu zdzierstwu, samemu oszustwu.
    — Doskonale! Tylko jakże to uczynić, nie tykając ludzi, tych właśnie zdzierców i tyranów?
    — Bardzo to niedaleki wróg. Należy poszukać go w samym sobie.
    — Ach, dziecko!...
    Książę Gintułt zmienił przedmiot rozmowy.
    — Słyszałem, — zapytał — że w ostatniej kampanii byłeś przy wodzu?
    — Tak.
    — Więc poznałeś go bliżej?
    — Czy poznałem? Zapewne...
    Po chwili dodał z uśmiechem:
    — Chociaż bardzo często wydaje mi się, że go nie znam wcale.
    — Czy tylko nie jesteś oczarowany? Wszak w miłości zaślepiamy się tak dalece, że widzimy w pięknej kobiecie tyle tajemnic i takich...
    — Ta jest różnicą że ja nie kocham Buonapartego. Nie jestem również jego poplecznikiem.
    — Wiem, wiem. Ale uwielbiasz go, jak żołnierz