Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/293

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Z więzienia? A... tak, prawda. Ale to już dawne dla mnie czasy. Właściwie przybywam z Włoch, to jest... — dodał z drwiącym uśmiechem — z rzeczypospolitej Trauspadańskiej.
    — Przepraszam, że cię odrazu zapytam, wszak z zamiarem wstąpienia do wojska? Do legiów, czy może na ochotnika?
    Książę zastanowił się przez chwilę, dość zakłopotany nagłością pytania, wreszcie stanowczo rzekł:
    — Nie.
    — Żałuję, że z równą siłą nie powiedziałeś: tak! Przecież otrzymałeś specjalną i doskonałę instrukcyę wojskową w korpusie. Ale nie uważaj z łaski swej tego, co mówię, za werbunek.
    — Broń Boże! Tylko... Szczerze mówiąc, dość mam już wojny.
    Sułkowski powolnym ruchem prześlicznej głowy chciał zakryć przykre zdumienie, którego doświadczył, usłyszawszy te wyrazy.
    — Ja nie... — rzekł po chwili z zimnym uśmieszkiem.
    — Proszę cię, — mówił Gintułt, wygładzając koronkę swego żabota — nie chciałbym, żebyś mię źle zrozumiał. Straciłem zaufanie do wojny nie z lenistwa, a nawet nie z tchórzostwa. Po prostu wygasła we mnie wiara w jej doniosłość.
    — Czyż to możliwe?
    — Po długiem rozważaniu i samotnej deliberacyi doszedłem do wniosku, że każda władza ma swoje wady, każdy system swe dobre strony, a rewolucye najbardziej uprawnione niczem innem nie są, tylko zamianą