Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mur, wyścielają kamieniem czterysta kanałów, dźwigają blisko pięćset mostów z marmuru. W mieście tem Wyrasta niezmierna liczba świątyń i pałaców, wykwita biblioteka Sansovina, Prokuracye, Kampanila, pałac dożów i sama owa bazylika. Niestrudzeni żeglarze, waleczni żołnierze, najprzemyślniejsi kupcy zwożą w darze dla świętego Marka wszystko, co gdziekolwiek było cennego. Z Egiptu, Grecyi, Bizancyum — kolumny z porfiru i serpentyny, alabastry, wazy, płaskorzeźby egipskie, snycerskie dzieła Persów, słupy z mistycznem pismem ze świątyni Saba w Akrze. Wydali ze swego łona niezliczony poczet artystów aż do Wielkiego Tycyana, byli szerzycielami umiejętności i kunsztów... I oto jednego dnia przybywa z ziemi twardej samotrzeć w gondoli adjutant francuskiego generała, sam jeden z nakrytą głową wstępuje na »olbrzymie« i na »złote« schody i wchodzi na posiedzenie wielkiej rady, do sali, skąd słuchały wyroków dalekie ludy morza, podniesionym głosem odczytuje w obliczu doży i wszystkiej Wenecyi list zwiastujący wojnę, a właściwie deklaracyę zniszczenia ich ojczyzny, którą tyle pokoleń własnemi rękoma zdziałało...
W parę tygodni później złota księga płonie u podnóża drzewa wolności, doża chroni się do swego domu, a patryarcha Giovanelli asystuje przy ceremonii zniszczenia ustaw Wenecyi i zanosi do Boga modły...
Wyszedłszy na plac, książę otoczony został przez tłum natrętnych przewodników. Ci wskazywali mu jeden przed drugim wieżę zegarową. Rzucił okiem i spostrzegł to, z czem tak uporczywie chcieli go zaznajomić. Na karcie księgi, którą trzymał przez wieki złoty