Jak ja tę karteczkę od panienki dostał przez mego młynarczyka, — darmo, — konia ja zaprzągł i pojechał, choć dopiero co starszą panią powiózł na folwark.
Idźcież teraz odpocząć po tej drodze. Ale konia i wóz odprowadźcie, żeby zaś nikt nie wiedział o przybyciu pana.
Et, wiedzieć to tam będą, żebym nie wiem jak ślady pozacierał. Zatrę to ślady kół i końskich kopyt? Pójdę ja, konia napoję i pojadę wnet po starszą panią na folwarek. Nie pora teraz myśleć o spaniu.
A więc dobrze. Rób, jak uważasz. Ja tymczasem ułożę tutaj panicza w taki sposób, żeby, gdy matka przybędzie, nie spostrzegła odrazu, że jest tak bardzo poszarpany, że nie ma ręki i nogi. Mogłoby to ją zabić, gdyby od pierwszego spojrzenia wszystko zobaczyła odrazu.
Pewnie, pewnie. Ale przecie, czy tak, czy owak, prawdy się starsza pani dowiedzieć musi. Czy go tam tak, czy owak położyć, matka zobaczy.