Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dążenia do dobra ludu chcieli panować zarówno nad ludem, jak nad innemi klasami kraju.
— Wolność czynu leży w nas i nie może być nadana. Ci, co wbrew wszystkiemu usiłowali podnieść byt najbardziej upośledzonych rodaków naszych, byli pasterzami, poganiającymi leniwe woły. My jesteśmy leniwe, senne, żarłoczne, bezduszne woły. Zeżreć, co jest wokoło, usnąć na tem samem miejscu, ocknąć się i znowu żreć, co wyrosło. Gdy mieliśmy państwo, (najpiękniejsze na ziemi, źrenicę wolności świata), doprowadziliśmy je do upadku bezprawiem szlacheckiem i specyalnie wynalezionym snobizmem, niemocą wołów zbitych w stado. Kiedy nie mamy państwa, wzdychamy do niego. Chcielibyśmy, żeby państwo za nas wszystko zrobiło. Przepraszam, że mówię tak niegrzecznie, ale w sprawach ogólnych nie powinniśmy zażywać względem siebie grzeczności.
— O, proszę! Faktem jest, że my, w naszem towarzystwie rolniczem, podnieśliśmy płacę parobczańską, ile się dało, skasowaliśmy rozmaite ograniczenia, uznaliśmy »posyłkę« za szkodliwą, dajemy w zasadzie izbę każdej rodzinie...
— To znakomicie! To znak, że leniwe woły kiwają rogami i przestępują z nogi na nogę, udając, że idą. Może nawet ruszą z miejsca. A lockout rolniczy, o którym słyszałem, jako o budującem zjawisku tamtejszej okolicy? Samoobrona, — nieprawdaż? Parobcy nie mają wprawdzie zorganizowanego »stronnictwa«, ale to nie dowód, żebyśmy my »szlachta« nie mieli go mieć. Należy przytrzeć chamstwu rogów! Więc wyrzucanie wszystkich parobków w zimie. To po polsku!