Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Malinowski uśmiechnął się obojętnie. Po chwili dopiero rzekł:
— Ale to szanowny pan wyraźnie staje po tamtej stronie.
— Zawsze staję po stronie słuszności. Podniesienie płac zarobników i robotników rolnych zwiększy, (co daj Boże), ich potrzeby.
— W zakresie »monopolowym«.
— Wskutek wzmożenia się potrzeb, wzmoże się konieczność ich zaspokojenia. Może wówczas zaczną choć cokolwiek korzystać z dobrodziejstw naszego przemysłu. Bo obecnie »nasz« przemysł zaspakaja potrzeby czyjeś w Azyach, Syberyach, Samarkandach, perkaliki »nasze< są naszą chlubą, lecz nie tutaj. Parobek nasz pod bokiem wielkich fabryk łazi po staremu w straszliwych buciorach, w zgrzebnych, rzadko pranych szmatach, w ohydnie cuchnącej sukmanie i w potwornym kożuchu. Nędzarz ten mieszka tak samo, jak mieszkali praszczurowie za Piastów, świeci sobie kanfinowym ogarkiem albo i szczapą. W miarę wzrostu przemysłu naturalnego, jaki widzimy w miasteczkach Szwajcaryi, zaspakajających złożone potrzeby mieszkańców okolicy, znaleźliby może w nim zajęcie nasi młodzi technicy, którzy po latach ślęczenia na cudzoziemskich uniwersytetach zostają po przybyciu do ojczyzny, albo fagasami niemieckich właścicieli fabryk, brytanami, szczekającymi na polski lud roboczy, albo urzędnikami. Oto jest, według mnie, istotne dobro kraju. Nie dobro renciarzy rolnych, którzy nic dla ojczyzny nie zrobili, jest dobrem jej, lecz wydźwignięcie z łoża boleści jej dotychczasowych wydziedziczeńców. Ojczyzna, — jest to przyszły ustrój społeczny.