Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sowaniu co do szkodliwości wymienionej anarchii i destrukcyi rozstrzeliłyby się głosy. Ja, naprzykład, głosowałbym przeciwko pojmowaniu tejże anarchii i destrukcyi, jako zjawisk wręcz i bezwzględnie szkodliwych.
— I ja... — z uśmiechem zaznaczyła Marta.
Pan Malinowski grzecznie uśmiechnął się i skłonił w jej stronę. Po chwili rzekł:
— Jestem przegłosowany, ale, niestety, słuszność jest po mojej stronie.
— Jest tu jeszcze jedna osoba, która nie głosowała, — rzekł Bodzanta, przymrużając oczy i patrząc łaskawie, łagodnie i miłościwie w stronę Ewy. — Czemuż pani nie korzysta z prawa głosu?
— Nie mam cenzusu wyborczego... — rzekła wesoło.
— Nie ma u nas cenzusów wyborczych! — zdecydowała Marta.
— Wracając do naszej kwestyi, — ciągnął Bodzanta, — nie wiem również co pan nazywa pożytkiem, a nawet, co społeczeństwem. Wskutek tego nie jestem pewien, czy mógłbym się pisać na jego pojmowanie pożytku społecznego.
— Zdaje mi się, że tu nie może być dwu zdań.
— Ja zaś sądzę, że mogą być dwa zdania, a nawet powinny. Częstokroć, i to już szczególniej u nas, klęską społeczną, niedolą narodową nazywa się, naprzykład, podrożenie robocizny. Wszystkie gazety biją na trwogę, że klęska zagraża ojczyźnie, ludzie się trwożą i martwią, a tymczasem po zbadaniu sprawy okazuje się, że chodzi o podwyżkę kilkunastu kopiejek z kieszeni bogaczów dla tych rodaków, co nie mogą własnem