Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najrozmaitsze krętactwa i szprynce za zwycięstwa »narodu«. Słowo »naród« wymawiał z emfazą najzupełniej francuską.
Nycz ubrany był zawsze tak wykwintnie, że mógł istotnie wchodzić do każdego salonu. Odbył liczne podróże po Europie w towarzystwie rozmaitych paniczów i to tak wysokiego stopnia, że mniejsi pankowie mile widzieli tego ustosunkowanego guwernera, który jednak z naciskiem i stale zaznacza, że jest demokratą. Cóż dopiero mówić o dorobkiewiczach i bankierskiej swołoczy...
Nycz wiedział mnóstwo rzeczy, bywając w świecie sposobem poufałym, jadalniowym i buduarowym. Nikt tyle nie mógł od niechcenia bąknąć o gwałtownych sprawach tego świata, co on właśnie. Śmiejąc się, baraszkując, dowcipkując, patrząc w oczy z dziecięcą prostotą zaawansowanego emfizematyka, taką nieraz wyziewał wiadomość, że później cały sztab Bandla miał o czem szeptać przez godzinę. To też ani Bandl, ani Pochroń, ani nikt z gości nie skąpił poczciwemu gawędziarzowi pożyczki, drobnego »pompnięcia« dziesiątki, dwudziestki, a nawet pięćdziesiątki guldeniąt, kiedy się przymówił. A miał tę wadę, czy słabostkę, nałóg czy odruch, że lubił pompnąć.
Czynił to w sposób tak dobroduszny, zabawny, jasny i dziecięcy, jakby brał z pudełka »gościnnego« Bandlowskie cygaro.
Ewa polubiła gd od razu i pasyami. Przypominał jej poniekąd ojca. On również, »kochał się« w Iwi, jak ją z angielska nazywał. Mówili sobie po imieniu, no i oczywiście pożyczali sobie nawzajem dziesiątki i dwu-