Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sywntejszy. Pożeracz jadła i popijacz piwa spojrzał na całą okolicę wzrokiem szczególnie badawczym, jakie też to, co się stało, wywiera wrażenie, w istocie rzeczy nie zwiastującym nic dobrego. Przez czas pewien wydębiał ze siebie jakoweś zduszone, okropne jęki i wycia, oraz częstotliwe gdakania, aż do chwili stanowczej. Ewa z podziwem zobaczyła, jak nagle zatkał sobie ogromną dłonią jamę ustną, wywalił na wierzch oczy i, rycząc po oślemu, runął przed siebie. Naprzód pędził wprost na Ewę, później zatoczył piorunujące półkole, huknął się ramieniem o drzwi, prowadzące do bufetu. Stamtąd, jak kula bilardowa poleciał ku kajutom i na szczęście znikł w jednej z nich za portyerą.
W tejże chwili dały się stamtąd słyszeć takie głosy, że Ewa z samego współczucia doświadczyła nudności. Spojrzała na Korsykanki, siedzące w rogu sali i spostrzegła, że wszystkie trzy będą za chwile chorowały, jak na komendę.
Wówczas wskok uciekła do swej kajuty, wdrapała się na górną szufladę, zwaną łóżkiem przez usłużnego portyerą, przyłożyła głowę do ściany i zastosowała swą skołataną osobę do kaprysów statku. Kołysanie jego było zmienne, jak jej własny los. Zdawało się natrząsać z bezsilności człowieka. Kiedy bowiem zaczynał już zanadto męczyć i nużyć jednostajny, nieznośny sam przez się ruch statku z tyłu naprzód uderzała z boku dla rozmaitości fala nieznana, jakby dla spowodowania ostatecznego zawrotu głowy.
Ponieważ jednak wszystko można przetrzymać (z wyjątkiem, oczywiście, samej śmierci), więc Ewa przetrzymała figle statku i wyszła z pośród nich z ho-