Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czywie zaglądały z za ramion ojca w owe papiery. — Wiedziała przecie aż nadto dobrze, że pod pozorem przepatrywania starych próśb o posady, świadectw, zawsze »chlubnych«, listów polecających i bilecików odczepnych, ojciec wydobywa na światło dzienne i, korzystając z nieobecności żony, odczytuje dawne listy miłosne od rozmaitych dam swego serca. Kopie się w skarbach swych. Wzdycha.
Rok rocznie przecież około Wielkiejnocy to czyni.
Gdy słońce przygrzeje, gdy fiołki zapachną w zatęchłych ulicach Warszawy, oddaje się sekretnej pasji przeczytywania zżółkłych listów. Ewa z matką czytały je również, dobrawszy się do szufladki za pomocą pewnego kluczyka, a cała rodzina miała na określenie tej czynności wyrobioną nazwę.
Mówiono, że tatko przewietrza swe miłostki i przesypuje je naftaliną.
Oczy jej mimowoli znowu poszły ku ojcu. — Patrzała na prześliczny profil tej twarzy, widziała niezrównane piękno rysunku subtelnego nosa, doskonałego istotnie kształtu brody, zarysu oka, ucha, owalu głowy. Serce poczęło bić z żalu.
To prześliczne, białe czoło tak doskonale lekkomyślne, to czoło »pańskie« poryły już, ośmieliły się poryć wzdłuż tyloletnie myśli o posadzie. — Dookoła najcudniejszych męskich oczu, oczu, nad któremi, zdawało się, starość nie będzie miała siły wykonać swej władzy, utworzyła się trwożliwa sieć zmarszczek. Białe, wypieszczone ręce, ze szlifowanymi paznogciami, ręce bezsilne i bezwładne, pośpiesznie mięły, przerzucały stare papiery. Ewa poczuła, że, zagłębiając się w myśli