Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/165

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Już tu raz byłem. Przyjechałem do Warszawy chodzić pod twojemi oknami w nocy. Widziałem twój cień przez szybę.
    — Ja mieszkam w twoim pokoju...
    — Ewuś!...
    — Cóż teraz będzie?
    — Muszę tu zostać.
    — A ja? Cóż teraz będzie?
    — Nie wiem.
    — Czy wrócisz do domu?
    — Wrócę, oczywiście... Tak, oczywiście, wrócę do domu.
    — A ty?
    — Ja tu zostanę.
    — Ale jutro? Co jutro?
    — Jutro rano odjadę stąd na wieś.
    — Do Zgliszcz?
    — Skąd to wiesz?
    — Wiem.
    — Skąd to wiesz?
    Cicho, krótko zapłakała. Stłumiwszy jęk, rzekła:
    — Wszystko jedno! Muszę ci powiedzieć te wszystkie rzeczy, muszę powiedzieć! Gdzież ci to powiem? Antropologia jest to śliczna, prześliczna nauka! Mój Boże! jeśli znowu przepadniesz...
    Milczał z oczyma wlepionemi w jej twarz. Wreszcie wyszeptał:
    — Chodź ze mną...
    — Dokąd?
    — Wezmę numer w hotelu. Będziemy sami z godzinę. Później pójdziesz do domu.