Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mię chciała, piasku za pazuchę nasuwszy, z dłońmi założonemi na grzbiet puścić na Dniepru piany, żebym popływał samotnie.
Zdychałem z mołojcami tymi z głodu, po kilka dni jadłem jeno żołądź, jeślim ją znalazł, zdobyte w dzikiem polu jelenie rogi i kopyta, co od kilku lat leżały.
Prawdę mówisz: kochali mię mołojce za wolność moją.
Węgierski Baalu, co się panem nazywałeś tak chętnie, choć nie byłeś panem z rodu, a wszystko sobie chciałeś przywłaszczyć, — ja ci nie dam wolności naszej prastarej!
Gdyś głowę moją uciął, zdało ci się, że moją moc zakopiesz w ziemi.
Nie ściąłeś wolności polskiej!
Twardy jest i bardzo gruby jej kark.
Groźbę cisnąłeś w kraj, że jeśli trumnę moją na sejm u Warszawy przywiozą bracia i w kole rycerskiem wystawią, — w Wisłę trumnę rzucić każesz...
Otóż ci mówię, obcy tyranie, że ani ziemia rodzinna mnie nie pochłonie i w sobie nie rozpuści, ani Wisły woda żywa z ojczyzny mnie nie wyniesie i nie wymyje.
Na brzegu mię swym wystawi woda, bom ją z maleńkości miłował i rączynami pacholęcemi w nią plaskał.
Jam jest wieczny w ojczyźnie.
Na bystrym koniu mój trup upiorem po niej przejeżdżać będzie hardo, szumnie, szatno, strojnie, z tętentem, który zagłuszy każdy nie-mój głos, z gromkim okrzykiem.