Strona:PL Stanisław Wyspiański - Lelewel.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

KSIĄŻE ADAM.

Przychodzisz pan w gości
więc milknie moja zawiść, — złość, me słuszne skargi;
pan mię oszkalowałeś zdrajcą.

LELEWEL.

.... Te zatargi
niechaj idą w niepamięć, ja książe boleję
srodze, — ja teraz widzę jasno — teraz mi widnieje
nasza dola — i przyszłość nasza; polskie dzieje,
które rozpamiętywam, które zbadać dążę,
zbudziły we mnie skruchę, — oto dłoń podaję,
............
przychodzę cię ocalić chroń się, uchodź książe!
Za niedługo się miasto rozszaleje całe
z poduszczeń — ... Boże odpuść — srogie zawieruchy
roziskrzył wicher zbrodni. — — Jeno my dwa duchy
stoim obłędni, — — jakaż, jakaż dla nas dola?!
............
Uciekaj książe, — ostrzedz cię przychodzę;
życie twoje niepewne, ja cię chcę ocalić.

KSIĄŻE ADAM.

Co słyszę, moje życie niepewne — ach Panie!

LELEWEL.

Książe, nie trać ni chwili, — tak nieprzewidzianie
mówię do ciebie książe, — lecz wiem, odgaduję.
Przebacz, — sam cię ostrzegam.

KSIĄŻE ADAM.

Ha, sam powaliłeś
mnie; — teraz chcesz mię sam ocalać.

LELEWEL.

Uciekaj książe, niedaj ludziom się pokalać
w twej krwi! —

KSIĄŻE ADAM.

O zgrozo!