które wskazują, — że się dziś — coś ma pojawić.
No i wiadomo co, — gdzie, — to trza zdławić.
Ale co!? — Co?! — Precz-ty!, — albo zostań jeszcze chwilę;
potem wydam rozkazy, ukaz; — ja tu mile
przepędzam czas, — tak wy mnie napędzacie strachu.
Tak ja spokoju nie mam, — ciągle w szachu. —
A kto mnie trzyma? — wy, — tak to błazeństwo. —
Oni się modlić przychodzą na groby
w dnie narodowej, tak zwanej, żałoby.
Wtedy ja idę i śpiew intonuję
razem wspólnie z innymi, nawet popłakuję.
A w notesie kryjomie imiona spisuję
osób, które tam klęczą. — I tak na trop spisku
wpadam z lekka, powoli, — na ich cmentarzysku,
gdy na ich głowy liście spadają zżołkniałe.
Oto tu mam notaty.
Co — ? — Foliały całe?
Jeśli książe przypomnieć raczy w Listopadzie....
Listopad, to dla Polski niebezpieczna pora — ?
Znacząca. — —
A ty, widzę, jesteś zmora.
Tak teraz jest Listopad, — więc baczne mam słuchy.