Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to już na samo dno“ — mówiła sobie pani Kapenowa i coraz bardziej zżywała się z myślą połączenia swego losu na zawsze z buchającym energją buhajem, „królem pepeesowych kooperatyw“, jak nazywano jej ukochanego Józia. Jedynie Liljan buntowała się przeciw twardemu losowi. Utrata jaśniepańskości i związanego z nią ciągłego płaszczenia się „warstw niższych“, co napawało ją, jak to teraz dopiero pojęła, ciągłą, chroniczną przyjemnością, była ciężka. Ale i ona w niedługim czasie znalazła swoją własną rówienkę pochyłą dogodnego upadku, tylko bardziej interesującego, niż proste, jednorazowe „durknięcie w dół“ matki — zaczęła mianowicie grywać dziecinne rólki w teatrzyku Kwintofrona (tak zwanem „Kwintofronjum“), gdzie umieścił ją, po przezwyciężeniu pewnego oporu baronowej, zakochany w córce jej do zupełnego „ostierwienienja“, bujny i burzący się i nie mieszczący się ciągle w sobie, Sturfan Abnol. Postanowił wychować małą Kapenównę na swoją żonę „nowego typu“ — jak mawiał tajemniczo. Mieszkali w czterech pokoikach, w opuszczonym pałacu Gąsiorowskich na ulicy Retoryka — każdy wie gdzie to jest.
W trzy dni po przybyciu do regjonalnej stolicy K. = R.  S.  K., Zypcio wzięty został w kluby straszliwej dyscypliny oficerskiej szkoły typu C — najpiekielniejszej — za zmarszczkę na prześcieradle kara była do dwóch dni aresztu, zależnie od okoliczności ubocznych. Nazywano ich prowincjonalną gwardją kwatermistrza popularnie — pegiekwakami. ON SAM stawał się w tych środowiskach postacią prawie-że mityczną, mimo (to prawdziwy cud) aż nazbyt realnej swej egzystencji, objawiającej się w częstych wizytacjach, po których panika zdawała się pozostawać w budynkach w postaci jakiegoś prawie materjalnego fluidu. Duch jego dosłownie obecny był na wszystkich lekcjach i ćwiczeniach — wolne od niego były zdaje się tylko ubikacje laksatywne, w któ-