Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zresztą, czynią ostatnią próbę!
Wyjedziemy
zagranicę na dwa tygodnie najdłużej. O ile w tym czasie, nie uda się zwyciężyć barona X. środkami, będącemi w mojem posiadaniu, zrezygnuję z prowadzenia walki, bez pomocy władz i pierwszy zwrócę się do policji! Czy to pani, wystarcza?
Wzrok Marysieńki błąkał się teraz po wspaniałem urządzeniu gabinetu, po pięknych obrazach zdobiących ściany, po wzorzystych, tkanych złotem makatach, zatrzymywał się na zakutych w stal rycerzach, ustawionych przy drzwiach, niby na warcie a na jej usta cisnęły się jakieś słowa... Wydawało się, że konieczny jest ten wyjazd, a tak się lękała podróży z Wazgirdem.
Już miała coś rzec, gdy wtem ozwało się lekkie stukanie w drzwi pokoju, a wślad za niem wsunęła się do gabinetu szczupła, wysoka figura Gwiżdża. Sekretarz zdążył zmienić ubranie ze sportowego na zwykłe i stał obecnie na progu, śledząc z wyraźnem zaciekawieniem podniecone ożywioną rozmową twarze Marysieńki i hrabiego.
— Przepraszam! — wymówił, niby zamierzając się cofnąć. — Czy nie przeszkodziłem?
Wazgird, jakby ucieszył się nawet z pojawienia się swego sekretarza.
— Bynajmniej! — odparł uprzejmie. — W samą porę pan przybywa! W naszem dotychczasowem życiu zajdzie nieoczekiwana zmiana! Wyjeżdżamy jutro z panią Marysieńkę zagranicą Pan, również pojedzie z nami!
Ani jeden mięsień nie drgnął na twarzy Gwiżdża.
— Cóż? — wymówił, na pozór nie zaskoczony tą decyzją. — Skoro taka wola pana hrabiego! I zagranicą niejedną rzecz ciekawą zobaczyć można!
Jeśli Gwiżdż wiadomość o swym wyjeździe przyjmował obojętnie, to na Marysieńce wywarła ona inne wrażenie. Wazgird, chcąc zdobyć z powrotem zaufanie Pohoreckiej, nie mógł postąpić zręczniej, niżli oznajmiając, że Gwiżdż udaje się wraz z nimi. Bo, w miarę, jak odpychało ją coś od hrabiego, sympatja Marysieńki do sekretarza rosła, a po ocaleniu jej dzisiejszego po południa od napaści, uważała Gwiżdża, w głębi duszy, za najpewniejszego obrońcę. To też, choć hrabia mówił o ich wyprawie, jako o rzeczy postanowionej, nie uzyskawszy nawet ostatecznie zgody Marysieńki — skoro uczestniczył Gwiżdż, nie zamierzała się sprzeciwiać.