Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwlekał tak długo. Mógł to uczynić znacznie wcześniej. Twierdził, że nie posiadał dokumentów, mogących poprzeć jego słowa? Przecież i teraz ich nie posiada! A te wykrętne odpowiedzi, ta niezrozumiała historja z Klarą?
— Ale — wyrzuciła, zdobywszy się nagle na odwagę. — Wciąż zrozumieć nie mogę jednej rzeczy!... Jesteśmy otoczeni wrogami, ludzie dokoła nas giną, nam grozi na każdym kroku śmierć! Czemu, zamiast walczyć po omacku z daleko silniejszym przeciwnikiem, lub przed nim uciekać nie zwrócić się po pomoc do tych, którzy są jedynie powołani, aby stanąć w naszej obronie? Myślę, o władzach! Toć, sądzę, że jeśli posłyszą opowieść, której przed chwilą z ust pana hrabiego wysłuchałam, nietylko uwierzą jej całkowicie, ale bardzo szybko pochwycą i zbrodniczą szajkę...
Owo „zwrócenie się do władz”, było najsłabszą stroną Wazgirda i wiele potrzebował on sprytu, aby wytłumaczyć Marysieńce logicznie to, co w żaden sposób rozsądnie wytłumaczyć się nie dawało. Ale tak samo, jak nakłamał jej o poszukiwaniu dokumentów, które w rzeczy samej leżały u niego w kieszeni, tak samo, jak nakłamał o „adwokacie, prowadzącym obronę“, bo ze względów zrozumiałych nie zwracał się w sprawie Pohoreckiej do żadnego z warszawskich mecenasów — tak samo i teraz starał się ją oszołomić, uknutemi w swej głowie, fałszywemi argumentami.
— Pięknie. — rzekł. — Lecz zachodzi jedna obawa! Przestępcy są tak sprytni i tak dobrze poinformowani o wszystkiem, że jeśli się dowiedzą, że działamy wspólnie z władzami, zniszczą i nigdy nie uda się nam ich pochwycić. A baron X. ma duże stosunki i nietylko sam się wykręci, ale i zatrze starannie wszelkie ślady. Proszę nie zapominać, że nie posiadam przeciwko niemu żadnych stanowczych dowodów! A wtedy, co zrobimy? Pozostaniemy z nieokreślonemi oskarżeniami, z posądzeniami, opartemi li tylko na moralnem przekonaniu. Bo, prócz barona X. czy jestem w stanie wskazać na kogokolwiek z tej szajki? A zależeć nam chyba powinno na tem, aby ich zdemaskować i pochwycić...
Marysieńka milczała. Słowa Wazgirda brzmiały, na pozór przekonywująco.
On tymczasem, chcąc ostatecznie rozproszyć jej wątpliwości, mówił: