Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Den wpadł na nie pierwszy i pierwszy pędził na górę. Wślad za nim Marysieńka, Gwiżdż i Sorel.
Nagle, detektyw przystanął i niepewnie spojrzał na swych towarzyszów.
— Kamienna płyta, zamykająca wejście, jest opuszczona? — rzekł. — Czy to myśmy ją opuścili?
Gwiżdż gwałtownie zaprzeczył.
— Skądże znowu! Napewno pozostała otwarta! Przecież od zewnątrz uchyla się ona z wielkim trudem, a prawie nie sposób jej podnieść od wewnątrz! Nie popełniłbym podobnego szaleństwa, nasuwając z powrotem płytę, aby nas zamurować żywcem...
— Więc?
Marysieńka pierwsza wypowiedziała głośno straszliwe przypuszczenie, które zawisło na ich ustach.
— Hopkins spełnił swą pogróżkę! — wykrzyknęła. — Wiedział co mówi, gdy twierdził, iż wydusi nas w tych lochach, jak szczury! Nasunął płytę!
Mężczyźni rzucili się teraz, w rozpaczliwym wysiłku naprzód, chcąc podważyć potężną, dzielącą ich od wolności przegrodę.
Choć Sorel był atletycznie zbudowany, Denowi sił nie brakło, a Gwiżdż pomagał im dzielnie, płyta ani drgnęła. Może przywalił ją czemś jeszcze Hopkins, na górze, bo tkwiła, niczem wmurowana. Na policzki ich wystąpiły mocne wypieki, a pot strumieniami spływał z czół — wszystkie wysiłki pozostały daremne.
— Próżno się męczyć! — mruknął Den ze zniechęceniem. — Nie podniesiemy tego djabelstwa!
I oni to pojęli. Stali, patrząc na siebie, nawzajem bezradnie.
— Co robić? Co postanowić?
— Trzeba znowu zejść na dół! — oświadczył nagle Den, jakby sam w siebie oraz w swych towarzyszów pragnął wlać otuchy. — Tam znajdują się potajemne drzwiczki, któremi uciekł Hopkins! Mniej więcej wiemy, w której stronie! Toć, nie sposób, żebym nie odkrył jakiejś szpary, szczeliny, mogącej naprowadzić na ślad tych drzwiczek! A nuż, uda się nam je odkryć, otworzyć i wyślizgnąć się niemi!
Choć niezbyt wierzyli w powodzenie tego projektu, bo przedtem zdążyli już stwierdzić, że Hopkins nie-