Ostre kły z jamy wyszczerza,
Jak stróż niezłomny ostoi,
— Bo tak obwieszcza głos ludu —
Niech ustąpi jemu z drogi,
By ten przybysz wszedł bez trudu
W zmarłych progi.
Ziemi, Tartara synu, twej opieki
Wzywam, ty senny przez wieki.
Obywatele, rzecz mógłbym w dwa słowa
1580
Ująć i streścić, że Edyp nie żyje;
Lecz jak to zaszło, w tem trudno być zwięzłym
I objąć krótko wydarzeń bieg cały.
Umarł nieszczęsny?
Wiedz, że co dopiero
Mąż ten dokonał swojego żywota.
1585 Lecz jak? Czy z boga dopustu bez męki?
Ot właśnie temu dziwować się przyjdzie.
Gdy stąd wyruszał, widziałeś na oczy,
Że nikt mu z miłych nie służył ramieniem,
Lecz sam on wszystkim przodował w pochodzie,
1590
A kiedy doszedł ponad próg spadzisty,
Gdzie stopnie w ziemię spuszczono miedziane,
Stanął na jednej ze ścieżyn rozbieżnych
Obok czeluści, gdzie Tezej przymierze