Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JOKASTA.

Biada, nieszczęsny, to jedno już słowo
Rzeknę, a głos ten już będzie ostatnim.

CHÓR.

Dla czegóż żona w tak dzikiej rozpaczy
Precz stąd wybiegła, Edypie? Strach zbiera,
       1075 Że jaka klęska w milczeniu się zerwie.

EDYP.

Niechaj się zrywa; ja jednak mojego
Dojdę początku, chociażby był marnym.
Tej pono, że jest wyniosłą niewiastą,
Mojej nędzoty powstydzić się przyjdzie.
       1080 Ja zaś, co synem szczęścia się być mienię
Dobrotliwego, nie doznam shańbienia.
Ono mi matką, a druhy miesiące
Dały mi szmaty i dały szkarłaty.
Wobec tej matki zmiany się nie boję,
       1085 Gdy poznam w pełni pochodzenie moje.

CHÓR.

       1086—1109 Jeśli to nie sen, nie złuda,
Jutro, gdy skała twa, o Kiteronie,
W pełni miesiąca zapłonie,
Wysławię cześć twą i cuda.
Zaśpiewam chwały pieśń wielką,
Zwąc cię Edypa matką, żywicielką.
Pląsem cię uczczę, iż byłeś ostoją mym panom,
A ty, Febie, zawtóruj i pieśni i tanom.

Jakaż bo ciebie zrodziła dziewica,
Czyś ty był ojcem, o Panie,