Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy też Apolla znęciły ją lica
Na szczytów cichej polanie?
Czy Bóg, co włada w Kyllenejskim jarze,
Lub Bakchus lśniący na wirchów gdzieś tronie
Od krasnych dziewic otrzymał cię w darze
Nimf w Helikonie?

EDYP.

       1110 Jeśli ja także, choć wprzód go nie znałem,
Zgadywać mogę, mniemałbym, o starcy,
Że ten, którego czekamy od dawna,
Pastuch się zjawił, bo wiek za tem mówi.
A zresztą w ludziach, którzy go prowadzą,
       1115 Widzę me sługi; osądzisz to łatwiej,
Boś znał człowieka przed dawnemi laty.

CHÓR.

On to, mój Panie, wśród domu Laiosa
Wiernym był sługą, jak mało kto inny.

EDYP.

Naprzód cię pytam, przychodniu z Koryntu,
       1120 Czyś tego mienił?

POSŁANIEC.

Tego, co tu stanął.

EDYP.

Starcze, patrz na mnie, i wręcz odpowiadaj,
Gdy spytam; byłeś ty sługą Laiosa?

SŁUGA.

Tak, byłem sługą domowym, nie kupnym.

EDYP.

Jakie tu miałeś zajęcia i służbę?