Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drażnić; lecz, że inaczej wam się dwiema zdało,
Więc ja powiem najpierwej, co się ze mną działo.
Jako przyszłą nawałność żeglarzom na morzu
Gwiazdy opowiadają, tak na Zaporożu
Burdę kozacką, gdy się zaczynała właśnie;
Wiele praktyk domowych wróżyło nam jaśnie;
Nie było żadnej nocy, śmiele to rzec mogę,
Którejby nie trąbili kundysi na trwogę;
Nie było dnia, żeby weń stare wrony wieszcze
Nie miały krakać rano, a, co powiem jeszcze,
Żadnego roku wilcy większemi kupami
Nie wili się naszemi między koszarami;
Nawet się z domowemi spąchawszy sobaki,
Szkody w trzodach czynili — azaż to nie znaki
Unii niezwyczajnej, która biesa z krzyżem
Pobratała, Krym dziki zjednoczywszy z Niżem?
Nuż, gdy najwięcej chmielu w zapustne ostatki
Zażywaliśmy, azaż w tenże czas na klatki
Wiejskie i na pałace pańskie z wschodniej strony
Szturmowny wiatr i wicher wypadłszy szalony,
Oddzierając poszycia, łupiąc domy z dachów,
Prędko następujących nie był wieszczkiem strachów?
Lecz, kogo bóg pokarać chce, zdrową mu radę
Odbiera; tęż ja miałem na rozumie wadę,
Nie pokładałem sobie w pamięci tych wróżek,
Ani obawiałem się niebieskich przegrożek —
Aż kiedy jednym razem zza Dniepru wypadła
Z trzaskiem i błyskawicą straszna chmura nagła,
Kiedy przed jej potopem i kamiennym gradem,
Kędy kto mógł, uciekał: dopiero ich śladem
Nie dowierzając bagnom, ani trzęsawicy,
Umknąłem z domem wszystkim do ruskiej stolicy.
Tam proskurnica cerkwie krotoszyńskiej w bramie —
Pocobym się tak cisnął usilnie? spyta mię.
Gdym powiedział: Kącika poszukać niewieście —
Nie osiedzisz się, rzecze, nieboraku w mieście,
Jako zdzierżą potęgę mury ladajakie,
Której nie mogły wojska wydołać trojakie?
Płacz mi nie daje mówić, ale miasto zginie
I ktokolwiek się wtenczas żyjący nawinie;
Raczej, iż są Kozacy jednej z nami wiary,
Jednegoż zażywamy chrzęstu i ofiary:
Do katedry władyczej świętojurskiej radzę
Uchodzić wam i sama tam się wyprowadzę,
Przecieć i na krew swoję i mirrę władyczą
I na świątnicę będą mieć wzgląd męczenniczą. —
Co ja słysząc, i widząc ludzie rodu mego
Z miasta, jako z okrętu już już tonącego,
Wynoszące sprzęty swe i różne tłómoki,
Ustąpiłem na górę z żoną bez odwłoki,