Niech lutość mieśce ma, lutość niech się ruszy,
Hardość niech pokornej nie dokucza duszy,
Ratuj, Panie, łaską, zgodź skutek z nadzieją.
Ziemiam, o Panie, i popiół nikczemny,
W ciężkości zejdę, a frasunk daremny
W tem nie ratuje; stąd ciało brzydliwe
Robactwu pokarm stanie się smrodliwe.
Jeśli nie obraz cienia niknącego?
Podobny kwiatom, co swą śliczność mają
Teraz, wnet czyste sianem się stawają.
Podobien rzeczom żywot nasz takowym,
A choć jako cień albo słabe ziele
Wżdy dziwnych sideł ma ze wszech stron wiele.
Z takiej odmiany zażem jest wyjęty?
Toż i nademną wisi, Boże święty,
Lecz nie wiem kiedy i jakim sposobem.
Przeto cię proszę, łaski pełny Boże,
Niech mi z mej nędze twa łaska pomoże,
Swej władzej użycz, swojej udziel mocy,
Wynikni słońce, ukaż swe promienie,
A oświeć w sercu mem nieznośne cienie;
Z takiej twej łaski niech się uraduje
Dusza ma, którać już chwałę gotuje.