Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tam matka spotkała przypadkiem, pędziła do chaty, perorując po drodze o Bogu, o cnocie, biła w kark pięścią, popychała przed sobą chudą, głodną dziewczynę, zalewając się łzami nad jéj próżniactwem i hardością.
— Bodaj tę cnotę dyabli wzięli! — mruczała Ewka.
Od szybkiego ruchu głód znowu jéj dokuczać zaczynał; zerkała w prawo, w lewo, a dostrzegłszy płot nizki, rzucała się nagle w tę stronę i, jak ryba w wodzie, znikała w konopiach, w szerokich liściach brukwi i buraków; tylko potrącone gdzieniegdzie maki i kopry świadczyły o obranym przez nią kierunku.
Matka patrzyła osłupiała... w dziewczynie téj złe jakieś siedziało... Wiedziała o tém dawno, w końcu jednak i sąsiadki mówić o tém zaczęły. U każdéj prawie wyjadała warzywo, wykradała suszące się sery w koszach, w końcu zaczęła śledzić kury... W wiosce krążyły już wieści, że sekretnie podbiera jaja... Stare baby, co już niejedno na świecie widziały, zaczęły przebąkiwać, że ona może i krowy w polu wydaja... Szkodny pies nie miał tylu wrogów co ona! Zaledwo weszła w ulicę — z sieni, z za płotów wychylały się głowy w czerwonych, w białych lub brudnych chustkach, syczały na nią zdaleka, psy i dziatwa wybiegały na jéj spotkanie, dopędzały, wyskakiwały z podwórków z prawéj i lewéj strony... Na szczęście, chudą była jak chart, miała długie i cienkie nogi, — rozpędziwszy się, dziatwę zostawiała daleko; psy tylko dotrzymywały placu; dopędziwszy, targały zębami za starą spódniczkę, chwytały za łydki, nieraz do krwi ugryzły w bose, zabłocone pięty. Wrzawa ta i niebezpieczeństwo podniecały w niéj ducha, hartowały odwagę; widząc ślady krwi na piasku, wzruszała ramionami; po każdéj takiéj