Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie matka jéj kąt miała, w izbie malutkiéj jak skrzynia, obrosłéj z zewnątrz pokrzywą i łopianem, ciemnéj i zimnéj jak psiarnia. W izbie téj zamykała ją czasami, na robotę wychodząc, zostawiwszy trochę zimnych, odgotowanych kartofli, chleba kawałek i garnek pierza do skubania. Koło okienka świergoliły wróble, przez szczeliny w ścianach przekradały się cienkie smugi słonecznego światła, z pod węgłów spróchniałych wyglądała trawa; zielone jaszczurki, ogrzane słońcem, wsuwały główki, rozglądały się po ciemnéj izbie, znikały szeleszcząc w gęstych liściach. Ewka poszła za ich przykładem: zjadła, co było do zjedzenia, wyśliznęła się z izby, wyłamawszy kawałek spróchniałéj deski. Głodne psy odtąd na krótko zakradały się tą drogą do ich chaty, po chwili wyłaziły również głodne jak weszły. Ewka na żer szła, niszcząc po drodze wszystko, co się dało! Najadłszy się jabłek, gruszek, jarzyn wszelkich, resztę łapała chciwie w fartuch, za koszulę, czaiła się za płoty, chyłkiem przechodziła przez las konopi, obładowana łupem, padała, biegnąc przez pole po zagonach, w końcu, dopadłszy do izby, ukrywała zdobycz w pokrzywy, przysłaniała zielskiem i trawą; odpocząwszy chwilę, zasapana biegła daléj po orzechy, po jagody, po grzyby różne.
Choroba jakaś ją trawiła, zęby świędziły na widok jadła w jakiéjbądź formie; zdaleka już węszyła zapach gotowanéj strawy, smażonéj słoniny, z błyszczącemi oczami biegła w tę stronę, serce biło gwałtownie, stawała przy drzwiach, czekała, oglądała się, nadsłuchiwała... W izbie jedli; czasami pies w zębach kość wynosił, ogryzał u jéj stóp bosych kość ciepłą jeszcze, wilgotną, z resztkami żył żółtawych. Ewka przełykała