Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał czasem szczyptę tabaki, rozmawiał z nimi, ale nie spoufalał się zbytecznie; najbogatszych nawet nazywał w oczy „mużykami,” ile razy, pogadawszy w karczmie o tém, o owém, wychodzili trzeźwi, po jednéj zaledwo kwaterce. Z Maksymem miał rachunki dawne i bardzo zawikłane. Chłop, myśląc o nim, czuł smoktanie pod sercem, słabość dziwną, jakby naraz wszystką krew utracił. Unikał go, w ostatnich miesiącach nie zaglądał do karczmy; Szmal tylko przez sąsiadów dowiadywał się o tego „złodzieja,” „paskudnika,” groził mu i zapowiadał, że swego nie daruje.
— Ja tam o te pieniądze nie dbam, niech on moją krzywdę na doktora wyda!... Ale mnie serce boli, że teraz i gospodarskim synom wierzyć nie można. Nu, ja sobie myślę, że ja to na biednych oddał!
Maksymowi aż iskry w oczach błyskały, gdy tego słuchał; sto razy już chciał zdusić żyda i zawsze do przyszłego razu odkładał, ale długu nie płacił. Spotkawszy go, głowę spuszczał, w ziemię patrzył, przesuwał się jak złodziéj, a w duszy klął żyda, dziwił się, że go czart dotąd nie schwycił. Wolałby już turbacyę wszelką, natrętne dopominanie się, niż tę moralno-żydowską wspaniałomyślność, za którą będzie musiał gotówką z procentami zapłacić.
Podjeżdżając pod karczmę, zdaleka gdy żyda spostrzegł, splunął, fajkę pykał daléj, a w piersiach głos zamarł z zadowolenia, że nareszcie psu temu pieniądze w oczy rzuci.
Siedząc na wozie, plecami do karczmy zwrócony, krzyknął na niego przez ramię:
— Hej ty, kręciel, a ile tam na mnie nakręcił? Niech czort tobie zliczyć pomoże!... bo ja jutro zapła-