Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Głupi ludzie — mawiał z niedbałym uśmiechem przy wszelkich kwestyach pieniężnych, — czy to mnie wasz grosz potrzebny, czy ja z was żyję? Ot, wielki zarobek! Z chłopa, jak z kozła: ani mleka, ani mięsa! Karczma, to żaden interes; żeby ja to miał, co do niéj dokładam, dawnoby już z głodu umarł! No, co tam gadać!... ja waszéj krzywdy nie żądam.
Chłopi, słuchając, kręcili głowami z niedowierzaniem, ten i ów czasem „Judaszem” nazwał, wogóle jednak mieli pewien szacunek dla jego atłasowego chałata, dla srebrnego zegarka, flegmatyczny spokój imponował im trochę. Raz tylko znany pijak Hawryłko ukradł mu blaszaną kwartę, schował do wozu, i wracając do chaty, przez całą drogę, dla uspokojenia sumienia, pijanym głosem powtarzał:
— Ot! bestya! Chrystusa ukrzyżował... i żyje!... Grzesznik przeklęty... a po świecie bożym chodzi i śmierci na niego niéma!
Kwartę zgubił w drodze, potém przez cały miesiąc nie śmiał jakoś oczu w karczmie pokazać; gdy wrócił, Szmul przyjął marnotrawnego syna z biblijną łaskawością, poczęstował wódką na mahorkę nalaną; rozpaliło go jak ogniem, pił potém przez cztery dni, aż w końcu trzeba go było z karczmy wyrzucić.
— Jaki z ciebie gospodarz — perorował Szmul na piąty dzień, — przepił buty i siermięgę! To wstyd! Mnie nawet wstyd, co takie gospodarze w mojéj karczmie piją! Zapłać za wódkę, a ja buty i siermięgę darmo oddam... mnie ona niepotrzebna! Ja, chwała Bogu, chłopskiéj odzieży nie nosił i nosić nie będę.
Mówiąc, przechadzał się poważnym krokiem, z rękami za plecy założonemi; od bogatszych przyjmo-