Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mię staranniéj, niż wówczas było we zwyczaju; ztąd téż przepowiadano zawczasu, że zostanę starą panną, a w razie zamężcia będę marną gospodynią, gorszą jeszcze żoną i najgorszą matką.
Wobec tak strasznéj przepowiedni nietylko że nie zmarniałam ze strachu, ale owszem, rosłam i uczyłam się z coraz większym zapałem. Żadna matka nie chciałaby mnie za synowę, gdyż posag miałam malutki, natomiast lekcye proponowano mi chętnie, w zamożnych szczególnie domach, gdzie nauczycielka, mówiąca kilku językami, jest dość pożądanym okazem.
Lekcyj tedy miałam dużo, a że na chleb powszedni pracować nie potrzebowałam, okazywano mi daleko więcéj uprzejmości, niż innym guwernantkom, niemającym kilku tysięcy w zapasie.
Dziś jeszcze składam szarpie, bandaże i doktorskie recepty w pięknych niegdyś bombonierkach, ofiarowanych mi wraz z cukierkami w dzień imienin.
Zapraszano mię na różne rodzinne uroczystości, przez uprzejmość niby, w istocie żebym grywała do tańca, albo śpiewała przy rozstrojonych fortepianach.
Panie ofiarowywały się jedna przez drugą matkować mi na balach i wieczorach, za oczami nazywały mnie „cette petite,” w oczy chwaliły piękny układ i gustowne ubranie.
Miałam tedy dosyć szczęścia u ludzi. Jak córka regimentu, zostawałam na opiece licznego grona znajomych, którzy nie szczędzili przestróg, uwag, zapisując nawet złośliwą naganę na karb życzliwości dla młodéj panny, pozbawionéj macierzyńskiéj opieki.
Stosunkowo dość dobra sława zachwianą została, gdy po śmierci ojca odrzuciłam oświadczyny doktora