Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze, pomimo siwych włosów, miała rozumne czarne oczy, ładne usta i białe delikatne ręce; na twarzy dużo zmarszczek, w uśmiechu dobrodusznym niby dużo smutnéj goryczy.
Kiedy, chcąc przyćmić lampę, wstała z fotelu i zbliżyła się do stołu, wysmukła figura w brązowéj sukni, przepasana szerokim pasem, wyglądała na ciemném tle pokoju niby wspaniałe widmo niegdyś pysznie pięknéj kobiety! Nawet osławiona brodawka na nosie, właściwie niewielka czarna plama, może dodawała wdzięku w czasach świetnéj młodości! Spać nie mogłam — wdzięczną byłam staruszce za łaskawy pomysł opowiadania staréj historyi.
— Wszyscy się postarzeli wraz ze mną! Ile razy przechodzę ulicą, spotykam wyczernionego jegomościa, pewno w nim dawniejszego eleganta poznam! W udekorowanych krzyżami poznaję zapalonych niegdyś apostołów staréj wiary, która tyle miała wspólnego z krzyżem, ile mój nos dawniejszy z dzisiejszą tabakierką. Nabożnisie, ruchliwe za młodu, wdzięczą się teraz do świętych pańskich! Bądźcobądź, starość rozumu uczy! Ludzie wogóle zmienili się trochę; wprawdzie teraz z chorymi najczęściéj mam do czynienia, ci zaś, gdy są osłabieni, nie mają gorączki, wydają się lepsi, łagodniejsi niż dawniéj! I plotek teraz mniej słyszę! Dawniéj, młode kobiety szczególnie, miały szczęście do ludzkich języków! Doświadczyłam tego trochę sama, resztę od ludzi słyszałam.
Położenie moje wyjątkowo narażało mnie więcéj, niż każdą inną kobietę, na opiekę ludzką. Matka, skoligacona szeroko, zostawiła mi ciotek zapas spory i kuzynek bez liku; ojciec, zdolny nauczyciel, wychował