Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niezdrów, kwaśne jabłko wróciłoby mu rzeźwość i zwykłe siły, spoglądał z dołu na pyszne owoce, ale ręki podnieść nie śmiał... Skąpcy czatowali za płotem, a czart im dopomagał! Wszędzie kradli, wszędzie łamali drzewa, wyrywali z korzeniami krzaki malin i agrestu, — do nich zbliżyć się nikt nie śmiał: brytan i dwa siwe ludzkie szkielety odstraszały nawet Trepkę. Oni go téż pierwsi okrzyczeli złodziejem w całém miasteczku. Obiecywał, że im się odwdzięczy kiedyś — tymczasem truł ich prawie co miesiąc listem od Julka. Chłopak zawsze potrzebował pieniędzy, a starcy aż pienili się ze złości, czytając jego listy. Trepko zawsze z lekkiém sercem wychodził z ich domku i zawsze dobrodusznie niby życzył, żeby jaknajprędzéj drugi list mógł przynieść. Starcy na całym świecie nie mieli nikogo prócz Julka... dla niego, wraz z brytanem, strzegli swego dobytku — niechże się cieszą z jego listu. Z dzisiejszego pewno się ucieszą; dotąd chłopak nigdy jeszcze tak dużego nie przysłał, pewno może o jakieś dwadzieścia rubli prosi.
— Zachorują ze złości! Ha, niech chorują! Czy to ja raz pod ich płotem chorował! niosę, co mnie dali! Żeby tylko obydwu zastać!
Do p. Tomasza miał szczególniejszą urazę, chociaż i p. Jana zawsze tylko „niemym czortem” nazywal, wbrew opinii miejscowych dewotek, które go zwykle „zmokłą kurą” nazywały — taki był cichy, pokorny, usłużny i nieśmiały. Cnoty te zdobył w biurze asesora, gdzie przez wiele lat pracował jako pomocnik sekretarza, — nie pozbył się ich dotąd, chociaż dziesięć lat już pracował na „swojém.” Ile razy, znużony ciężką pracą w ogrodzie, przysiadł na ławce między dwiema grusza-