Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chu, życia; miasto samo jakieś ubogie, nudne. Wolała wieś, chociażby nawet niezbyt paradną.
— Lolutek czeka już pewno — pomyślała z krzywym uśmieszkiem; do tego plotkarza posłała umyślnie, żeby się o wszystkich cośkolwiek dowiedzieć. Nie zawiodła się: ten nie dał czekać na siebie.
Stary kawaler, łysy, z czarną brodą, niegdyś bardzo piękny i bardzo majętny, gonił resztkami fortuny i zdrowia. Zjadł kilka sukcesyj, parę jeszcze miał w perspektywie nie tracił tedy animuszu, pomimo chwilowych kłopotów. „Lolutkiem” zwali go starzy niegdyś towarzysze wesołego życia; u młodych, wchodzących w świat, téż się „Lolutkiem” nazywał. „Lolutek!” wołali za nim ulicznicy, łobuzy, był bowiem niezmiernie popularnym, dzięki paltotowi szlafrokowéj formy, dżokiejskim czapeczkom, żółtym butom i t. p. Z kobietami żył na wyjątkowej stopie: traktował wszystkie jak podlotki, wszystkie nazywały się u niego „caceczka,” „minionki,” „pieszczotki,” całował po rączkach, zaglądał w oczki, szeplenił przytém, szczebiotał, jakby do niemowląt. Miał przywiléj szeptania do ucha, prawienia pieszczotliwych grzecznostek, opiekowania się każdą zosobna i wszystkiemi razem. P. Nina traktowała go z początku trochę z góry, wkrótce jednak potrafił ją pozyskać. Jak lew zażarty rzucał się na jéj chusteczkę, wachlarz — w razie potrzeby szukał, przynosił, podawał. O mało nie szczekał, gdy ktoś dotknął powierzonego mu przez nią przedmiotu, a jednocześnie drwił zcicha, mrużąc oczy figlarnie. Za salonem nazywał ją „cette petite” i utrzymywał, że się watuje.