Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widywała go nadal w salonie, w towarzystwach; ani na jotę nie zmienił swego postępowania. Czasami skinął głową poufale, uśmiechnął się, jak dobréj znajoméj; przez kilka dni późniéj udawał, że jéj nie widzi — nawet afrontu zrobić nie mogła, gdyż wcale na nią nie zważał. Wówczas to poczuła całą bezsilność samotnéj, opuszczonéj i... spragnionéj wrażeń kobiety! Z nienawiści zapewne, myślała o nim bez przerwy. Podsłuchiwała głos jego pode drzwiami, albo z ogrodu spoglądała w oświetlone okna salonu, kiedy był z wizytą u ciotki. Dusza w niéj zmalała, osłabła dziwnie. Zawstydzona, z nieznaną dotąd trwogą, wracała kilkakrotnie do pustego saloniku. Zatrzymywała się na pamiętném miejscu... W końcu zdawało jéj się, że w błyskotliwém lecz chłodném życiu ta jedna chwila owiana była tchnieniem prawdziwego ognia!... Gdy w końcu zaczął z nią rozmawiać, odpowiadała stłumionym głosem, w którym było może wszystko, oprócz dumy, pogardy, żalu lub gniewu. Rozmawiali coraz częściéj; gdy byli sami, brał jéj rękę, kładł na dłoni, oglądał każdy palec zosobna, chwalił kształt i delikatność skóry, końcem buta uchylał rąbek sukni, żeby lepiéj obejrzéć bardzo zgrabne nogi, dwoma palcami dotykał włosów koło szyi, rozmawiał przytém swobodnie o nowéj operze, o pogodzie i t. d.
Nie wiedziała nawet, czy jest mądry czy głupi, dobrze czy źle wychowany... Czuła tylko, ze wywiera na nią wpływ coraz silniejszy. Raz, podczas takiego sam-na-sam, powiedział, że ma zamiar się ożenić, patrzył jej przytém w oczy uważnie. Oblała się rumieńcem, serce zakołatało — zmieszana, czekała jeszcze chociaż jednego słowa. Wstał, pocałował ją w czoło i od-