Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W Wiedniu widziała siebie wystrojoną obok jakiéjś śpiewaczki i oficera. Czyż mogła zabronić tłumom, aby się nie gapiły? Czasami nasuwał się domysł... podejrzenie. Prostowała się wówczas dumnie, z pogardliwym uśmiechem. Eh, jeszcze gdyby naprawdę była wielką, zrezygnowałaby może kilka chwil nudnych... Ci ludzie miewają czasami dzikie popędy, a to śmiesznie... Stanąć nad przepaścią, wpatrzyć się w głąb, aż do zawrotu głowy, i w krytycznéj chwili odejść spokojnie na herbatę....
Niebezpieczeństwo takie miało dla niéj wiele uroku, przypłaciła je w końcu zerwaniem z ciotką raz na zawsze, spaleniem głównego mostu, który ją z wielkim światem łączył. Bo chociaż papużka niczego się nie domyśla, na odjezdnem uściskała ją najserdeczniéj, prosząc o śpieszny powrót. P. Nina zgrzyta zębami na samo przypuszczenie, że kiedykolwiek mogłaby się znaleźć w domu, gdzie ją spotkała najcięższa zniewaga. Wuj, którym ją raptownie niebo obdarzyło (oh, nie przypuszcza nawet, że umie tyle słów mizernych na określenie tego człowieka), ten... wuj! — był chwilowo jéj narzeczonym. Traktował ją odrazu jak rezydentkę, jeśli nie gorzéj; przez parę miesięcy, od czasu jak bywał u nich, nie przemówił ani słowa; witał i żegnał od niechcenia. Omal że nie kazał podawać sobie wody lub ognia do cygar. Raz, gdy ją spotkał w pustym saloniku, przechylił się i pocałował w szyję. Skamieniała z oburzenia!
— Obraza majestatu! — szepnął; zaśmiał się i odszedł, nie spojrzawszy w jéj stronę.
Zrazu myślała, że jéj serce pęknie z wściekłości, z pogardy. Pobiegła do ciotki i... zlękła się skandalu.