Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słuchał daléj, ale ona i mówić długo nie lubiła; spoglądała dokoła, uśmiechała się, na zapytanie odpowiadała najczęściej skinieniem głowy.
— A ja dla niéj chciałem świat do góry nogami przewrócić! Będę przynajmniej milczał o tém. Uchodzę za znawcę natury ludzkiéj, za fizyologa w dodatku. Nie zrozumiałem, że jéj tylko dobra pasza potrzebną była. Słońca trochę, świeża woda w zdroju i spokój. Niechże mi teraz wróg mój winszuje ideału!
— Strasznie się pani zestarzała — powiedział jéj raz, gdy, zwrócona plecami do słońca, siedziała pod werendą, z białą różą we włosach, w czarnym koronkowym szlafroczku.
Vous travez? Cóż robić! Nieuniknione prawo natury!
— Jak się to dochodzi w tak prędkim czasie do tak spokojnéj starości? Jakie trzeba przeskakiwać uczucia? Od jakich pokus stronić? Jakich wyżyn unikać?
— Trzeba się odrazu znaléźć na drodze rozsądku!
— To mądrze! Czy nie myślisz pani napisać biblii?
— Dla kogo? Cały świat zna tę drogę; rzadkie wyjątki mojéj biblii czytaćby nie chciały.
— To słusznie! Ziarno mądrości potrzebuje odpowiedniego gruntu. Pani mądrość przyjmie się tylko na gruncie suto mierzwą uprawnym. Tak bogatych natur niewiele. Znasz pani swój świat wyłącznie i dlatego tak pochlebnie sądzisz o ludziach.
Mógł sobie gadać jaknajdłużéj. Pani Nina bawiła się z pieskiem, targała go za uszy, przemawiała pieszczotliwie i z całéj tyrady nie słyszała niby ani sło-