Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była drobniutką blondyną i długo jeszcze mogła uchodzić za młodą i ładną. P. Ninie to usposobienie ciotki było bardzo na rękę, dawało jéj bowiem przewagę w domu, zostawiało wszelką swobodę działania. Miała całą kasę w swoich rękach. Z początku rachunki szły akuratnie, powoli zaczęła nadużywać trochę, pod legalnemi pozorami: wiedziała, że jest jedyną krewną, że pierwéj czy później zostanie sukcesorką; na karb przyszłego kapitału odbierała sobie mniejsze lub większe odsetki, stosownie do potrzeby — zawsze żyła z cudzéj łaski, a w tém, czy jéj dają, czy sama bierze, nie widziała wielkiej różnicy. Owszem, czuła pewne zadowolenie, gdy wskutek nadmiernych wydatków ciotka znalazła się chwilowo w kłopotliwém położeniu pieniężném, ona zaś miała zawsze, „swój,” skrzętnie ukrywany zapasik, „prywatną kasę,” zarezerwowaną na nieprzewidziane potrzeby.
— Niech się papużka podręczy! — myślała, spoglądając najspokojniéj na zirytowaną kobietkę. — Niech czeka, stara się, niech się nawet sfantuje tymczasem. Jedyny to kłopot dla jéj ptasiego mózgu i serca. Płacze ze złości, tém lepiéj. Ja nieraz płaczę z bólu, z poniżenia, a przecież jednakowe mamy prawo do szczęścia.
Większego jeszcze zadowolenia doznawała na wieść o skandaliku, krążącym pod wachlarzami na na rachunek jéj ciotki. To male bóstwo mody i dobrego tonu było jéj solą w oku. Nie cierpiała téj ubóstwianéj ciotki, którą nieraz przez pieszczotę brała w ramiona i nosiła po pokoju jak dziecko. Równą sympatyą darzyła swój świat cały. Widziała śmieszność, głupotę, dumę bez miary, a zarazem drżała na samą