Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Trzebaż było tak trafić! Dostać jéj nie mogę, opuścić nie pozwala mi sumienie, a raczéj téż nie mogę. Małpie szczęście! Nie oddałbym go jednak za swój dawniejszy ludzki spokój! Rozumiem przynajmniej, co to jest łaknąć i nie być nakarmionym, pragnąć i wiecznie tylko marzyć o napoju! A jeśli osiwieję kiedy, to nietylko, jak pies, ze starości, ale i z innych przyczyn. Będę chociaż patrzał na nią, od tego nikt jeszcze ani utył, ani się wzbogacił; zobaczymy, do jakich rezultatów to mię doprowadzi!
W istocie, zadawalniał się przeważnie patrzaniem; do rozmowy ona okazywała coraz mniej chęci, chociaż poróżniła się z nim stanowczo dopiero w kilka lat późniéj, kiedy, po długich podróżach, po dwóch zimach w Wiedniu i w Paryżu, znowu na lato na wieś przyjechały. Zamiast białych sukienek i złotawych bucików nosiła kostiumy według ostatniej mody z londyńskich wyścigów: obcisłe suknie piaskowego albo granatowego koloru, stojące kołnierzyki i kraciaste krawatki, ogromne metalowe guziki przy stanikach i u mankietów, włosy zaczesane po chińsku przypinała wysokim grzebieniem; urosła, zmężniała, z ładnéj dziewczynki przemieniła się w pyszną kobietę. Swobodne życie w kurortach, wielkie powodzenie w zagranicznych salonach wyrobiły w niéj niezachwianą pewność siebie obok najwykwintniejszego spokoju.
Wiedziała, że za mąż nie wyjdzie; dyplomaci, bankierowie, mniej lub więcéj bogaci panicze byli nie dla niej; wiedziano, że dostanie wytworną wyprawę, ale nic więcej. Starsi i młodzi całowali chętnie jéj ładne paluszki, chętniéj jeszcze rozmawiali z nią pochyleni nad pyszném ramieniem; w ostatnich czasach ota-